1. Skip to Menu
  2. Skip to Content
  3. Skip to Footer

Kontakt

00-891 Warszawa
ul. Chłodna 3
e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
NIP 527-23-12-733
KRS 0000159843
REGON 016400767

Odszedł na wieczną służbę

krzyz zalobny 

Z głębokim żalem zawiadamiamy, że w dniu 21 września 2018r. odszedł na wieczną służbę

asp.szt. w st. spocz. Jan Kopka

Prezes  Honorowy Zarządu Koła ZEiRP RP w Łęczycy. 

 Uroczystości pogrzebowe odbędą się w Kościele Parafialnym p.w. Swiętego Marcina w miejscowości Siedlec k/Łęczycy w dniu 25 września 2018r.

o godz. 14.00 skąd nastąpi wyprowadzenie na Cmentarz Parafialny.

Cześć jego pamięci !

    Rodzinie zmarłego składamy wyrazy szczerego współczucia.

Zarząd Wojewódzki ZEiRP RP  Łodzi 

Piątkowe pozdrowienia

1.

Wsadzili 70 letniego dziadka do więzienia. 
Dziadek wchodzi do celi pełnej strasznych zakapiorów: 
- Za co cię posadzili dziadygo? 
- Za figle. 
- Za jakie k*rwa figle?! Co ty będziesz kit wciskał, gadaj zgredzie za co, bo po Tobie! 
- To ja to mogę pokazać - mówi dziadzio. 
- Ta? No to pokaż! - mówi zaintrygowany herszt celi. 
Dziadzio przeżegnawszy się bierze wiadro służące w celi za ubikację i puka w drzwi. 
Kiedy uchylił się judasz, dziadzio chlust zawartością wiadra przez judasz, odstawił wiadro na miejsce i stanął obok drzwi na baczność. 
Po chwili drzwi się otwierają, staje w nich gromada wku**ionych klawiszy, w tym jeden wysmarowany gównem, i mówią: 
- Dziadek, ty się odsuń na bok, żeby ci się przypadkiem nie oberwało.

2.

Był sobie Ślązak, który był strasznie bogaty i miał bardzo dobre serce. 
Pomagał biednym dzieciom jak i ludziom. 
jego jedyną wadą był jego wygląd. 
Był okropnie brzydki. 
Pewnego dnia pomyślał o operacji plastycznej, przecież miał dość pieniędzy. 
Zrobił więc sobie operację, wyglądał już dużo lepiej. 
Nazajutrz po owym wydarzeniu potrącił go samochód i zginął. 
Będąc w niebie spytał Boga: 
- Boże, czemuś mi to zrobił. Byłem dobry, pomagałem ludziom i chodziłem do kościoła! 
- Alojz!! Jo cie nie poznoł!!

3.

Żona wściekła na męża dzwoni na jego komurę: 
- Gdzie ty się szwędasz? 
On na to spokojnie: 
- Kochanie, czy pamiętasz ten sklep jubilerski w którym ci się podobał ten złoty naszyjnik z perełką? 
- Ależ oczywiście misiu - spuszcza z tonu żona. 
- No to jestem w knajpie obok.

4.

Przychodzi Tusk do wróżki i mówi: 
- Opowiedz mi o mojej przyszłości. 
- Widzę, że jedziesz odkrytym, długim samochodem, a wokół samochodu setki tysięcy Polaków. 
Donald się uśmiecha. 
Wróżka komentuje: 
- Widzę, że ludzie są bardzo zadowoleni, stoją z flagami, krzyczą radośnie i mają szczęśliwe twarze. 
- Kochają mnie... A czy ściskam im ręce? 
- Nie 
- A dlaczego? 
- Trumna jest zamknięta.

5.

Policjant zatrzymuje blondynkę za przekroczenie prędkości. 
-Dzień dobry. Widzi pani, co to jest? (pokazuje na radar) 
-Dzień dobry. Nie. Co to? Suszareczka? 
-He he he. Nie, proszę pani. To jest radar. I co my tu mamy? Widzi pani te cyferki? 
-140. Widzę. 
-No właśnie. Prawo jazdy proszę i dowód rejestracyjny samochodu. 
-Nie mam. 
-Jak to pani nie ma? 
-No, bo widzi pan, tak to wszystko się dzisiaj szybko działo...i ten samochód nie jest mój. 
-Jak to nie pani? 
-No tak, ukradłam go. Bo jak zabiliśmy tamtą kobietę, to trzeba było jakoś pozbyć się zwłok, a ja nie chciałam brudzić swojego auta, więc ukradłam to i zapakowałam zwłoki do bagażnika. I teraz tak szybko jadę, żeby jak najszybciej pozbyć się ciała. 
-To ma pani na dodatek trupa w bagażniku?! Proszę wysiąść, ręce na maskę i nie ruszać się! 
Policjant dzwoni po wsparcie: 
-Mam tu trupa w bagażniku, kradzież samochodu i przekroczenie prędkości. 
Za chwilę cała ekipa z ostrą bronią. 
Dowodzący podchodzi do kobiety: 
-Ma pani jakieś dokumenty? 
-Mam, ale w samochodzie w skrytce. Mogę wyciągnąć? 
Po czym sięga do skrytki, podaje dokumenty, prawo jazdy i dowód rejestracyjny samochodu. Wszystko w największym porządku. 
-Jak to, to nie jest kradziony samochód?! 
-Nie, skądże, to mój samochód. 
-To proszę otworzyć bagażnik. 
Blondynka otwiera bagażnik, a tam porządek, trójkąt ostrzegawczy na miejscu, koło zapasowe itp... 
Dowódca zdezorientowany: 
-No jak to, mamy zgłoszenie, że samochód kradziony, w bagażniku trup... 
-...i co jeszcze naopowiadał, może że niby prędkość przekroczyłam?

WYCIECZKA NA KRETĘ

W roku w którym prezes pokonał "ubecję",

lecimy odpocząć na upadłą Grecję.

 

Jak upadłość sprawdzić dobrze państwo wiecie,

13 września lądujemy na Krecie.

 

Wyspa z turystyki i z oliwek słynie,

można tu się zagrzać - cieplej jak w Lublinie.

 

Chyba będzie dobrze w naszych głowach świta ,

bo hotel możliwy i nazwę ma Vita.

 

W pierwszym dniu wieczorek nosił nazwę " Grecki " ,

trwały ostre tańce , w górę poszły kiecki.

 

Kilku tu tancerzy wymienić wypada,

pierwszego Mariana, co rękami gada,

 

Tańczył też i Mietek- ten od fotografii,

Marian oraz Paweł też tańczyć potrafi.

 

Większość z nich by chciała zostawić blondynki,

aby tylko porwać do tańca murzynki.

 

 

Jak sie dowiedziałem - doszły do mnie słuchy ,

odmawiały tańca tym co noszą brzuchy.

 

Jeśli dalej będzie aż tyle jedzenia,

to panowie "ptaszkom" mówcie dowidzenia.

 

Drugi wieczór przeszedł na ściąganiu butów,

tańców juz nie było dla naszych " kogutów ".

 

W piątek grzeje równo więc idziem nad morze,

z nadzieją , że dzisiaj coś się zdarzyć może.

 

Znamy wszystkie bary , gdzie serwują drinki ,

o której godzinie w nich podają trunki.

 

Ale w tym napoju więcej jest toniku ,

jak dużo wypiłeś to robiłeś siku.

 

Chodzimy codziennie kąpać się nad morze,

plaża kamienista , że pożal się Boże.

 

Trzeba przyznać również , że jest kupa piachu,

możesz na nim leżeć jeśli nie masz strachu.

 

No bo słońce grzeje i opala lica,

czasem sie pokaże jakaś fajna "świca".

 

 

 

Wtedy wszystkie chłopy ślą za nią spojrzenia,

no bo w stadzie karpi zobaczyli klenia.

 

Wreszcie na sobotę wyznaczono tańce,

będzie mniej jedzenia , ale będą walce.

 

No i  wreszcie chłopy będą trochę w ruchu,

będzie disco polo - lecz to wszystko słuchy.

 

Byłem złym prorokiem , źle przepowiedziałem,

bo się po niektórych więcej spodziewałem.

 

Trzeba by coś zmienić w tej rzeczywistości,

nie dać wpuszczać się w maliny w tej byle jakości.

 

Wreszcie pani Jola iluzję "poniała",

zostawiła kopaliny, grupę pokochała.

 

W poniedziałek pędzą aż do Santorini,

ja na miejscu pozostałem - miałem program mini.

 

No bo po cholerę pokonywać takie trasy,

jeśli mieszkasz w Białymstoku, a zwiedzasz arrasy.

 

Trzeba było z góry przewidzieć co piękne,

i zamieszkać trochę bliżej by nie "dawać w piętkę".

 

Ogólnie rzecz biorąc grupa jest szczęśliwa,

bo wypad do Santorini , kosztował 6 piwa.

 

We wtorek tez wyjazd do bliskiej Eloundy,

a potem stateczkiem , wypad nie był trudny.

 

Trzeba było z marszu zdobyć kawał wieży,

Co się na tej wyspie działo , mało kto uwierzy.

 

A w drodze powrotnej jeszcze plażowanie,

i ogólnie rzecz ujmując wielkie grilowanie.

 

I takim sposobem program wyczerpany,

dwudziestego wylatujem na Lublin kochany.

 

Jeszcze tylko apel do prezesa Marka,

za rok na Maderę - grupa tego warta.

 

Kreta, 20 września 2017

Autor tekstu:   Adam Maluga

Ostatnia droga

Żyję beztrosko, spokojnie lecz czuję,

że mój Stwórca dla mnie znów coś szykuje.

Minęła praca, mijają wciąż lata.

Czyżbym miał odejść już dziś z tego świata?

To tylko marzenie, moja potrzeba,

by trafić najkrótszą drogą do nieba.

  

Jeśli w Siemiatyczach Bóg mnie zawoła

zawieźcie mnie do Boboli kościoła.

Tu trumna stanie przy głównym ołtarzu.

Tu święty spojrzy z mojego witrażu.

Tu ksiądz znajomy za mnie mszę odprawi,

która mą grzeszną duszę dziś zbawi.

„Zamkniętą księgę” niech organy grają,

zebrani „Anioł Pański” niech śpiewają.

Zza światu posłucham jak Wiesiek trąbi.

Ja już nie powstanę, nie jestem ząbi.

Po mszy skończonej już Niemirów czeka.

Przepraszam wszystkich, że droga daleka.

Już tam na mnie moi zmarli czekają.

Tam dla mnie „miejscówkę” dawno trzymają.

Rodzice, dziadkowie, i braci trójka,

nie licząc kuzynów, ciotki i wujka.

Niech Rafał dzisiaj paliwa nie szczędzi

i prosto na rondo JP II pędzi.

Na rondzie niech skręci w kierunku kina,

gdziem mój życiorys strażaka zaczynał.

Niech kwartet wozów na sygnałach stanie.

Ostatnia raz spojrzę zza światów na nie.

Tutaj je czyściłem i pucowałem.

Tu analizy i pisma pisałem.

Niech „bulaje” błysną, sygnały grają,

ostatni raz swego dowódcę żegnają.

A potem już prosto, na koniec świata,

do wioski, gdziem spędził dziecięce lata.

Niech dzwon kościoła i tutaj zabije.

Niech i tu miejscowa syrena wyje.

Tu po raz pierwszy o straży marzyłem.

Tutaj swą strażacką przyszłość wyśniłem.

A dzisiaj na piękne wzgórze mnie wiozą

i do rodzinnego grobu położą.

Tutaj się łączą oba te dwa światy.

Tutaj spędzałem godziny przed laty.

Blaski słońca, księżyca i ptaków śpiew,

tu można usłyszeć Pana Boga zew.

Gdy po modlitwie trumna pomknie na dół,

już na zawsze opuszczę ziemski padół.

Niech syrena wyje ostatni już raz.

Skończył się, przeminął ten ziemski mój czas.

Módlcie się za mnie, miejcie dobre zdanie.

Bóg mnie zabrał na wieczne czuwanie.

Wesprzyjcie mą żonę, syna i córy.

Ja zaś będę czuwał nad Wami z góry

z Aniołem Stróżem zawsze przy pożarach.

Gdy Bóg pozwoli zaczynam od zaraz.

   

A jeżeli mój Pan Bóg doda mi sił

i zechce, bym dziadkiem dla wnuków swych był,

to w Niemirowie dożyję starości.

Tam w trumnę złóżcie moje stare kości.

W maleńkim mym domku spocznę na chwile,

gdzie żem dzieciństwo spędzał swoje mile.

Ostatni parafianin mnie odwiedzi.

Może się zjawią ze świata sąsiedzi.

W dużym pokoju niechaj trumna stanie.

Ostatnia droga, ostatnie zadanie.

Zmówcie pacierze, niech nikt się nie smuci.

Jeśli ktoś umie, niech pieśń mi zanuci

taką, którą to zmarłemu śpiewają,

kiedy to jego na zawsze żegnają. 

Nie płaczcie, proszę, popatrzcie wokoło,

jak tu pięknie, cicho, jak tu wesoło.

Niechaj nie ogarnia Was dzisiaj trwoga.

W tej wiosce można usłyszeć głos Boga.

Patrzcie w niebo, słońce, księżyc, gwiazd roje.

Tam mieszka Pan Bóg – przeznaczenie moje.

Przy nich spacerowałem z Nią i w samotności.

Bóg pozwoli, zamieszkam tam w wieczności.

Kiedy karawan z Zamkowej odjedzie,

załącz na rynku syrenę sąsiedzie.

Niech wioskowi, zebrani pamiętają,

że strażaka z krwi i kości żegnają.

Tu starzy ćwiczyli, ja – brzdąc – patrzyłem.

Jak być strażakiem już wtedy marzyłem.

Już jest widać białe mury kościoła.

Już na ostatnią mą mszę proboszcz woła.

Wnieście trumnę, ustawcie przed ołtarzem,

a w ławkach zmówcie za mnie „Zdrowaś” w darze.

Niczego nie pragnę, Wasze pacierze

popłyną do Boga za mnie w ofierze.

Tu, jako ministrant, do mszy służyłem

Tutaj małżeńską przysięgę złożyłem.

Dziś ma trumna stoi i paschał świeci.

Jak szybko ten ziemski czas płynie, leci.

  

Niech ksiądz mszę zaczyna, organy grają.

Tam, w drugim świecie, już na mnie czekają.

Kazanie? Króciutko – człowiekiem byłem,

do mszy, rodzinie i ludziom służyłem.

Jak, chrześcijanin, znamię grzechu noszę.

Gdym Wam przeskrobał, odpuście mi, proszę.

Czuję woń kadzidła, chłód świętej wody.

Przed czyśćcem cudna drobina ochłody.

Ostatnia modlitwa w kościele, droga

ciała na cmentarz, i duszy do Boga.

Dzwońcie więc dzwony i kuranty grajcie.

Wieźcie mnie, drodzy, na cmentarz. Żegnajcie!

Żegnam Was wszystkich: Rodzinę, Straż, Ciebie.

Bóg na mnie czeka. Spotkamy się w niebie.

  

 

bryg. w st. spocz Józef Dołoto

 

Siemiatycze, 14-16 kwiecień 2014

 

Licznik odwiedzin

8678942
Dziś
Wczoraj
Ten tydzień
Poprzedni tydzień
Ten miesiąc
Poprzedni miesiąc
Całkowity
134
2470
5820
8048579
8875
19171
8678942